Kasza i ryż Przepisy

Afrykański Jollof Rice i historia półrocznego Ibrahima

Dziś nad warszawą pochmurne niebo. Podobne jest teraz nad afrykańskim Kongo. Kiedy wyjdzie słońce, będzie świeciło po równo tak u nas, jak i nad afrykańskimi równinami. To by było chyba na tyle, jeśli chodzi o podobieństwa.

To żadne odkrycie, że ten świat nie jest sprawiedliwy. Jedni rodzą się ubodzy, pełni braków, a inni mają nadmiar. Nie potrafię jednak pogodzić się z tym, że mimo rozwoju ludzkości, niesłychanej rewolucji technologicznej, naukowej i zdrowotnej nadal są na świecie ludzie, którzy cierpią głód. Potrafię sobie wyobrazić ubóstwo w formie braku pieniędzy czy innych dóbr materialnych. Nie potrafię jednak pojąć, dlaczego ktoś dzisiaj marzy o kromce chleba czy misce ryżu i są to dla tej osoby marzenia trudne do zrealizowania. Czy wiecie, że jedna na dziewięć osób na świecie cierpi głód? Brzmi to bardzo boleśnie, zwłaszcza kiedy przyjrzymy się bliżej temu problemowi i poznamy konkretne historie osób, które żyją na co dzień tym dramatem.

Kiedy czekasz na narodziny dziecka, przygotowujesz się do tego skrupulatnie przez 9 miesięcy: zbierasz ubranka, kompletujesz wyprawkę, kupujesz łóżeczko i wózek, wreszcie pakujesz torbę do szpitala i jedziesz pełna nadziei. Opiekują się Tobą lekarze i położne, asystują przy porodzie, a potem zaopatrują malucha w najpotrzebniejsze medyczne zabiegi tuż po jego narodzinach.

Jeśli jednak los sprawił, że urodziłaś się i żyjesz w Kongo, twoje oczekiwanie na narodziny dziecka wygląda nieco inaczej. Nie zawsze masz w okolicy ośrodek zdrowia, więc ciąża przebiega bez opieki lekarskiej. Gdy zbliża się czas porodu, wychodzisz z domu biorąc jedynie chustę, w którą zawiniesz później swoje dziecko i wyruszysz w drogę do szpitala. Może się zdarzyć, że nie zdążysz i urodzisz w drodze. Jeśli jednak uda Ci się dojść i poród zakończy się pomyślnie, wracasz do domu z dzieckiem i.. wtedy zaczyna się walka o życie.

Poznajcie zatem rodzinę Laurentii i jej męża. Są rodzicami piątki dzieci, najmłodszy chłopiec Ibrahim niedawno się urodził. Mieszkają w kongijskiej wiosce, otoczonej konfliktem zbrojnym. Mają ogromne trudności ze zdobyciem jedzenia. Wszstko to, co uda im się dostać przekazują dzieciom. Wskutek tego kobieta jest coraz bardziej niedożywiona i mocno traci na wadze. W pewnym momencie waży już tylko 40 kg, więc pokarm w jej piersiach, który stanowi jedyne pożywienie dla Ibrahima przestaje być odpowiednio wartościowy. Maluch zaczyna mieć poważne problemy zdrowotne. Laurentia w końcu orientuje się, że może stracić syna i  resztką sił wychodzi na wojnę o jego życie. Pakuje malca w chustę i rusza w drogę do szpitala, który znajduje się 25 km drogi od wioski. Droga ta wiedzie poprzez tereny, na których trwają walki zbrojne. Instynkt matki jest jednak bardzo silny. Po wielu godzinach marszu kobieta dociera do szpitala i ośrodka dożywiania, gdzie od tamtego momentu lekarze otaczają opieką dziecko i próbują wyprowadzić na prostą zdrowie jej syna, ale także niej samej. Jedno życie zostało uratowane.

Po co Wam o tym piszę? Bo czytając historię Laurentii bardzo się wzruszyłam. Miłość matczyna to coś, co trwa jak niezniszczalny skarb w sercach kobiet na całym świecie i żadne choroby, głód czy wojny nie są w stanie jej zaszkodzić. Historie takie jak ta pozwalają też nam, ludziom, którzy mieli więcej szczęścia i urodzili się w dostatniej Europie ratować zdrowie i życie mieszkańców Kongo. Wydaje się to niezwykle trudne do realizacji, jednak nic bardziej mylnego: jest to prostsze, niż można sobie wyobrazić. Laurentia i Ibrahim są obecnie w ośrodku dożywiania w Kongo, który w całości utrzymuje polska Fundacja Dobra Fabryka. Dzięki temu my wszyscy możemy “nakarmić” głodnych i pomóc w ich terapii. Jeśli ktoś z Was chciałby pomóc tej dwójce w terapii zdrowotnej, może wpłacić cegiełkę na ich leczenie tutaj.

Tak wyglądała Laurentia ze swoim synem w dniu, kiedy została przyjęta do szpitala:

Zdjęcie: Fundacja Dobra Fabryka

 

Nie mogłam dziś ugotować nic innego, jak Jollof Rice. To jedna z najbardziej znanych, afrykańskich potraw: risotto z warzywami, bardzo sycące i aromatyczne.  Autorami tego dania są członkowie plemienia Wolof zachodniej części czarnego lądu, jego alternatywna nazwa to Benachin – „danie jednogarnkowe”. Obecnie przysmak ten nadal jest popularny głównie w zachodniej Afryce, a szczególnie w Nigerii. Tamtejsze kobiety umieją przyrządzić je po mistrzowsku, w dodatku w różnych wersjach. Moje risotto prezentuję Wam w nieco uwspółcześnionej wersji podstawowej: z papryką, cebulą i pomidorami. Można je jednak wzbogacić wedle uznania o ulubione dodatki, np. inne warzywa, przyprawy lub mięso.

Zapraszam Was do wypróbowania tego przepisu, by choć odrobinę poczuć klimat rozpalonego słońcem kontynentu, do dziś targanego wojnami, ale też niezwykle pięknego i dostojnego.

 

JOLLOF RICE

Składniki:

4 pomidory lub puszka krojonych pomidorów
2 czerwone papryki
2 małe papryczki pepperoni
2 cebule
1 ząbek czosnku
3 łyżki koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka tymianku
3 liście laurowe
1/2 szklanki oleju
1 szklanka bulionu
4 szklanki ryżu
sól do smaku
woda

Wykonanie:

Pomidory kroimy na ćwiartki (jeśli używamy świeżych). Oba rodzaje papryki oczyszczamy z gniazd nasiennych i również kroimy na niewielkie kawałki. Cebule obieramy i jedną przekrawamy na pół. Wszystkie te pokrojone warzywa przekładamy do blendera, dolewamy pół szklanki wody i blendujemy do uzyskania sosu o jednolitej, ale niekoniecznie idealnie gładkiej konsystencji.

Drugą cebulę kroimy w kostkę. W garnku o grubym, nieprzywierającym dnie podgrzewamy olej, a następnie wrzucamy cebulę i podsmażamy. Gdy się zeszkli, dodajemy koncentrat pomidorowy i podsmażamy dalej, mieszając. Wlewamy sos ze zmiksowanych warzyw. Dodajemy przyprawy: tymianek, liście laurowe, sól oraz ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę. Wlewamy bulion i dusimy pod przykryciem 15 minut, mieszając raz po raz.

Ryż płuczemy i wsypujemy do ugotowanego sosu. Mieszamy dokładnie, a następnie dolewamy wody, tak aby by przykrywała naszą mieszankę. Gotujemy na niewielkiej mocy palnika przez około 20 minut, mieszając raz po raz. Podajemy na ciepło.