Książki Recenzje, testy Zero Waste

Na Marne – ile jedzenia wyrzucimy po świętach?

Święta, święta..i po świętach zostaje nam mnóstwo niezjedzonej żywności. Pieczywo, wędliny, warzywa – to produkty, które najczęściej marnują się w naszych domach. Z roku na rok wyrzucamy coraz więcej pełnowartościowego jedzenia. Czy rzeczywiście żyjemy w czasach wielkiego przesytu i zepsucia? Kto i jak oblicza, ile żywności marnuje się na świecie? Czy my, zwykli konsumenci możemy coś zrobić, by marnowało się mniej?

Odpowiedzi na te pytania możesz poszukać w książce Marty Sapały pt. “Na Marne”. To jedna z najważniejszych książek, jakie przeczytałam w tym roku i którą serdecznie Ci polecam. Autorka wnikliwie analizuje problem marnowania żywienia. Bez oceniania, ale z ciekawością reporterską naświetla problem, który nie daje się zamknąć w żadne ramy.

Statystyki

Zapewne większości z nas obiła się o uszy jakaś wielka liczba, obrazująca poziom marnotrawstwa żywności w Polsce i na świecie. Nie ma wątpliwości, że jako ludzkość marnujemy dużo za dużo z tego, co jest nam dane. Pytanie jednak, czy jesteśmy w stanie faktycznie obliczyć, ile dokładnie wyrzucamy?

Czy ktoś z nas ewidencjonuje ilości wyrzucanego w domu jedzenia? Sądzę, że nie – chyba, że prowadzimy jakieś obliczenia dla własnych, domowych potrzeb.

Zatem w jaki sposób zostało wyliczone, że w naszych domach marnuje się 2 miliony ton jedzenia rocznie? Autorka przepytała kilku badaczy i naukowców, odpowiedź jest dość smutna:

Nasza wiedza na temat skali żywnościowej nonszalancji świata jest fragmentaryczna, poszlakowa, oparta na nieprecyzyjnych narzędziach badawczych. Ale jej oddziaływanie sięga o wiele głębiej, niż dno kontenera wypełnionego niechcianym przez nikogo jedzeniem.

Głównym źródłem problemu nie są konsumenci, tacy jak Ty czy ja. To problem systemowy.

Żywność jest traktowana jako towar. Użyteczny, póki jest sprzedawalny.

9 milionów ton rocznie – sądzimy, że tyle właśnie żywności marnuje się Polsce. Źródłem tych danych są statystyki Eurostatu za 2006 rok, dotyczące bioodpadów. Jednak w tym samym raporcie Komisja Europejska zaznacza, by tych statystyk nie traktować dosłownie. Z powodu braku twardych danych,  pochodzących  naszego kraju, badacze wyliczyli skalę marnotrawstwa na zasadzie porównania. Autorka sugestywnie obrazuje rodzaj obliczeń, jakie zastosowano:

Wystawiono nam rachunek za prąd, posiłkując się wskazaniami na licznikach sąsiadów.

Złożoność

Problem marnowania jedzenia jest wielowątkowy, a spojrzenie na temat różne, szczególnie między pokoleniami. Zupełnie inne podejście do tematu mają nasze babcie i mamy, a inaczej na problem patrzymy my.

Spójrzmy na najbliższe podwórko, czyli domy rodzin z małymi dziećmi. Marta Sapała w jednym z wywiadów trafnie zauważyła, że w domach z małymi dziećmi marnuje się sporo drobnych porcji. Zachęcamy dzieci do próbowania nowych potraw, co przecież niesie ze sobą ryzyko, że danie nie zostanie zaakceptowane i porcja się zmarnuje.

Jednak jeszcze dwie- trzy dekady temu takie dziecięce degustacje smaków nie były na porządku dziennym. Pamiętamy przecież, że trzeba było zjadać to, co zostało nam podane. Niechęć do potraw uznawana była w społeczeństwie za dziecięce dąsy i fanaberie. Pewnie wskutek tego marnowało się mniej jedzenia, ale.. jakim kosztem?

Nasze pokolenie, szczególnie to z dużych miast, chce dążyć w kierunku zero waste. Staramy się przetwarzać w kuchni np. obierki, gotując na nich wywar czy robiąc z nich chipsy. Jednocześnie gospodynie na wsiach uważają, że jedzenie obierków jest niedorzeczne i śmieszne. Przecież to odpad.

Znów okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W zależności od tego, jak żyjemy i ile mamy pieniędzy, problem marnowania jedzenia widzimy z innej perspektywy. Mimo to, jedna rzecz jest wspólna: każdy z nas coś wyrzuca.

W celach badawczych autorka zachęciła kilka kobiet, by spisywały przez miesiąc każdy gram wyrzuconego jedzenia. Jednocześnie kobiety te notowały, ile wydały w danym miesiącu na jedzenie.

Chciałabym Cię dzisiaj zachęcić do takiego właśnie eksperymentu: przez miesiąc zapisuj dokładnie, co się zmarnowało w Twoim domu. Założę się, że jeśli to zrobisz, doświadczysz jakiegoś odkrycia w swoim podejściu do kuchni i gotowania.

Być może uznasz, że wyrzucasz mniej, niż sądziłaś. Może wręcz odwrotnie: przerazisz się ilością zmarnowanego jedzenia. Jednak po takim doświadczeniu na pewno wysnujesz jakieś wnioski, które pozwolą Ci efektywniej gospodarować żywnością.

Bo mimo faktu, że problem leży głównie w braku rozwiązań systemowych, to jednak naprawę świata warto zaczynać od siebie.

Gorąco polecam lekturę książki “Na Marne”, autorstwa Marty Sapały, wydanej przez Wydawnictwo Czarne. Książkę możesz kupić TUTAJ.

[FM_form id=”3″]