Choć pogoda tej jesieni na ogół nam dopisuje, to nieuchronnie wkroczyliśmy w sezon jesiennych zachorowań. Nasze dzieci poszły do szkół i przedszkoli, więc ryzyko przyniesienia infekcji od kolegi czy koleżanki z grupy jest wysokie. Jak możemy pomóc naszym dzieciom, by mogły skutecznie bronić się przed wirusami? Chcę się z Wami dziś podzielić sześcioma sposobami na wzmacnianie odporności poprzez dietę, które sprawdzają się w mojej rodzinie.
Jako mama trójki dzieci w wieku szkolno-przedszkolnym, chcąc nie chcąc wiem już całkiem sporo na temat wzmacniania odporności u dzieci. Wiadomo, jak to z dziećmi: wystarczy, że jedno złapie choćby katar, by po kilku dniach pozostała dwójka również chodziła zakatarzona. Podobnie jest ze wszelkimi infekcjami: jedno łapie od drugiego. Dlatego od lat staram się wzmacniać odporność moich dzieci przynajmniej na tyle, by nie łapały infekcji zbyt często. Wiedzę o budowaniu odporności czerpię od mądrzejszych ode mnie specjalistów, m. in. od dietetyczki Agnieszki Piskały-Topczewskej, której rady znajdziecie również w tym artykule.
Oto 6 moich sposobów na budowanie odporności poprzez produkty żywieniowe oraz suplementację:
Często podaję kiszonki
Czy Wasze dzieci lubią ogórki kiszone? U mnie jest tak: jedno lubi kiszone, drugie lubi tylko małosolne, a trzecie nie lubi wcale.. ale za to lubi wyjadać z pojemnika kiszoną kapustę 😉
Czy mi to pasuje? Oczywiście! Niech każde z nich wybierze to, co lubi, byleby były to kiszonki. Dlaczego? Tu oddam głos ekspertce:
80 procent odporności pochodzi z jelit, dlatego musimy zadbać o bakterie probiotyczne, które w nich się znajdują. To właśnie te bakterie wytwarzają przeciwciała do walki z wirusami i bakteriami. Najzdrowsze kiszonki to te spożywane na surowo. Niestety, bigos lub zupa ogórkowa już takich prozdrowotnych właściwości nie mają. Jeśli dziecko nie przepada za wyrazistym smakiem ogórków kwaszonych, to można np. do talerza już przygotowanej, ulubionej zupy dziecka (np. pomidorowej lub warzywnej zupy-krem) dodać łyżkę soku z kwaszonych ogórków. Nie zmieni to smaku zupy, a będzie mieć dobroczynny wpływ na zdrowie dziecka.
Oprócz ogórków możemy ukisić też: czosnek, rzodkiewki, buraki, marchewkę czy kalafiora – nie ograniczajmy się tylko do klasyki gatunku. Poprzez proponowanie różnych jarzyn w takiej formie mamy większe szanse na to, że w końcu trafimy na to jedno, wyjątkowe warzywo, które przypadnie do gustu naszemu maluchowi 🙂
Zmniejszam ilość słodkości w diecie
Faktem jest, że nadmiar cukru w diecie może niekorzystnie działać na proces budowania odporności, dlatego nie należy tego tematu bagatelizować. Jednak jako mama wiem, że całkowite wykluczenie cukru z diety dziecka jest praktycznie niewykonalne. Zatem to, na czym się koncentruję to ustalenie zasad, które pozwolą nam okiełznać apetyt na słodkości i włożyć go w określone ramy.
W lecie pozwalam dzieciom na drobne łakocie, jak choćby lody (które lubimy też robić wspólnie), jednak na jesieni znacznie wyhamowujemy ze słodkościami. Nie zabraniam dzieciom słodyczy, ponieważ wszyscy wiemy, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Nie chcę, by słodkości były dla moich dzieci czymś wymarzonym, jednocześnie zakazanym i niedoścignionym. Taka sytuacja sprzyja budowaniu “niezdrowej relacji” ze słodkościami, która może kończyć się choćby zjadaniem ich w nadmiarowych ilościach w sytuacji, gdy staną się chwilowo dostępne.
W zamian zakazów ustalamy zasady: co, ile i kiedy można zjeść. Zachęcam Was do stworzenia takiego wspólnego rodzinnego planu, w którym jest napisane, co będzie na śniadanie, obiad czy kolację w najbliższych dniach i kiedy jest czas i miejsce na słodycze. Takie precyzyjne określenie momentu, kiedy możemy sobie (i dzieciom) pozwolić na coś słodkiego pozwala niwelować dziecięce prośby o słodycze, które pojawiają się najczęściej w momencie, gdy dzieci czują głód.
Agnieszka Piskała-Topczewska: Jeśli kupujemy dzieciom słodycze, to zwracajmy uwagę na etykietę, czytajmy skład: im mniej skomplikowany, tym lepiej, a wartość odżywcza zdrowej, słodkiej przekąski powinna dostarczać nie więcej niż 140 kcal. Spośród słodyczy warto wybierać te, które oprócz cukru dostarczają również jakiejś wartości odżywczej np. czekolada dostarcza magnez, domowe drożdżowe ciasto to bogactwo witamin z grupy B, domowe lody mleczne zawierają wapń, a ciasteczka owsiane to źródło błonnika, który usprawnia pracę jelit.
W tym miejscu muszę koniecznie Wam polecić ulubione ciasto owsiane całej naszej rodziny. Przepis znajdziecie TUTAJ.
Podaję warzywa w różnych kolorach
Dzieci często mają bardzo precyzyjnie określone preferencje. Lubią 2,3,4 potrawy i najchętniej jadłyby je na okrągło. My w dobrej wierze właśnie te potrawy im podajemy, myśląc: “ważne, żeby zjadło” i nie podejmujemy już prób, by zaproponować dziecku coś nowego na obiad. Bo “na pewno nie zje”, bo szkoda czasu, bo szkoda wyrzucać.. Jednak są różne techniki i metody, by przekonać dziecko do jedzenia większej ilości produktów, niż te, które są dla niego “bezpieczne”, które dobrze zna. Więcej na ten temat pisałam TUTAJ.
Tymczasem Agnieszka Piskała-Topczewska alarmuje:
`W naszej tygodniowej diecie powinno się znaleźć około 60 różnych produktów spożywczych, by zapewnić sobie odpowiednią porcję składników mineralnych i witamin. Okazuje się jednak, że przeciętnie na talerzu Polaka znajdziemy ich tylko około 15 tygodniowo. Niestety, to my, Rodzice, kaskadujemy na dzieci nasze nawyki żywieniowe. Bywa tak, że sami ograniczamy się tylko do kilku ulubionych warzyw lub owoców i zwykle to samo podajemy naszym dzieciom, choć one przecież mogą mieć zupełnie inny gust. Starajmy się też przekonywać dziecko (a może i samych siebie), że surowe warzywa smakują doskonale, a dodatkiem do obiadu nie zawsze musi być zasmażana kapusta lub marchewka z groszkiem.
Jak więc pamiętać o tej różnorodności? Ja mam na to prostą metodę: staram się kupować warzywa i owoce w różnych kolorach. Warzywa z różnych grup kolorystycznych nie tylko różnią się smakiem, ale też właściwościami. Na przykład pomarańczowe warzywa (np. dynia, marchew, papryka) zawierają witaminę C oraz beta-karoten, który jest przeciwutleniaczem i działa wzmacniająco na odporność, poprawiając przy tym kondycję skóry i wzroku.Warzywa białe (np. czosnek, cebula, por) działają antywirusowo, antybakteryjnie i przeciwzapalnie, zaś warzywa zielone (brokuł, szpinak, natka pietruszki) to źródła żelaza i kwasu foliowego, działają m. in. wspomagająco w walce z chorobami, a dodatkowo zwiększają poziom energii, obniżając przy tym poziom złego cholesterolu we krwi.
By zjadać jak największą ilość warzyw w sezonie jesiennym gotuję często zupy krem. Takie gęste zupy, poprzez swoją strukturę pozwalają przyswoić dużo większą ilość składników odżywczych, niż klasyczne zupy, z warzywami w kawałkach. W dodatku są to potrawy, które dzieci bardzo lubią, dlatego korzystam z tego! 🙂
TUTAJ znajdziecie przepis na jedną z najbardziej lubianych przez dzieci zup: dyniową zupę-krem.
Przyrządzam herbatę z imbirem
Gorące, przyprawione herbaty to jeden z tradycyjnych sposobów na rozgrzanie organizmu, stosowany często przy infekcjach i przeziębieniach, ale też profilaktycznie, w sezonie jesienno-zimowym. Czy to skuteczny sposób? U nas jak najbardziej się on sprawdza! Przygotowując taką “odpornościową” herbatkę dbam o to, by nie była ona przesłodzona miodem (który w gorącej temperaturze traci swoje prozdrowotne właściwości), ale by była dobrze przyprawiona odpowiednimi produktami: dodaję do niej świeży imbir oraz goździki, które działają antywirusowo. Dolewam też sok z malin lub z czarnej porzeczki. Nie od dziś znane są wzmacniające i antywirusowe właściwości takich soków, pełnych witaminy C. Są znakomite w walce z infekcjami u dzieci, wspomagają odporność i pobudzają apetyt. Sprawdź TUTAJ, jak samodzielnie zrobić taki sok w domu.
Agnieszka Piskała-Topczewska: prozdrowotne i rozgrzewające właściwości przypraw korzennych znane i stosowane są od dawna. Dodanie ich nawet w niewielkiej ilości do „zimowej herbatki” nie tylko doskonale smakuje, ale rozgrzewa organizm od środka, a to również „przyspiesza” walkę organizmu z bakteryjnymi i wirusowymi intruzami. Dla małych dzieci i tych, które nie przepadają za ostrym smakiem przypraw polecam napar z lipy – działa rozgrzewająco i napotnie w przypadku pierwszych objawów infekcji.
Suplementuję
Suplementacja to bardzo ważny element wzmacniania odporności. Według Światowej Organizacji Zdrowia powinniśmy przez cały rok suplementować witaminę D. My to oczywiście robimy, ale nie poprzestajemy tylko na tym.
Zapytałam Agnieszkę Piskałę-Topczewską, co sądzi o suplementacji w diecie dzieci:
W dzisiejszych czasach mądra suplementacja diety naszych dzieci jest po prostu konieczna. Mimo starań rodziców, by dieta ich pociech była dobrze zbilansowana okazuje się, że wiele dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym ma poważne niedobory kluczowych składników odżywczych. Związane jest to zwykle z ich żywieniową wybiórczością, spożywaniem sporej ilości produktów wysokoprzetworzonych, słodyczy czy monotonią codziennego menu. Nie chodzi jednak o to, żeby suplementować wszystko i „na bogato”, ale.. mądrze i bezpiecznie. Warto wybierać suplementy dedykowane specjalnie dla dzieci, w odpowiednich i bezpiecznych dawkach, zawierające te składniki odżywcze, które w ich diecie faktycznie mogą być deficytowe lub znacznie poprawiające pewne systemy, które są szczególnie wystawiane na próbę, np. układ odpornościowy podczas okresu wzmożonej aktywności wirusów i bakterii chorobotwórczych.
Przyznam, że będąc mamą dzieci, które mają skłonność do łapania infekcji, wypróbowałam już wiele suplementów, w tym tych stricte dedykowanych wzmacnianiu odporności u dzieci. Stosowaliśmy zarówno te, które są w ofercie aptek, jak i te ze sklepów zielarskich czy ekologicznych. Potwierdzam, że regularna suplementacja odpowiednimi produktami przynosi efekty. Praktyka nauczyła mnie jednak zwracać szczególną uwagę na skład tego typu produktów. Unikam tych, które zawierają dużo cukru albo konserwanty.
W tym sezonie zaczęliśmy suplementację polskim produktem: syropem Berroxin Immuno, który przekonał mnie swoim naturalnym składem, na bazie czarnego bzu (mam dobre doświadczenia z suplementami, które bazują na tym składniku). Syrop ten zawiera Fenatcive – unikatową mieszankę ekstraktów z owoców aronii i czarnego bzu, która działa przeciwwirusowo i przeciwzapalnie. Dodatkowo ekstrakty te mają podwójną standaryzację, czyli zawierają co najmniej 15% antocyjanów i co najmniej 25% polifenoli. Dzięki wyższej zawartości antocyjanów i polifenoli syrop wymaga mniejszej objętości do spożycia, co jest bardzo ważne w przypadku dzieci, które bardzo nie lubią zażywać leków (oj, znam ten ból!). Dodam, że syrop ma przyjemny, intensywnie owocowy smak, więc moim dzieciom smakuje. Syrop można kupić TUTAJ.
Chrupiemy pestki, nasiona, orzechy i suszone owoce
Pestki słonecznika, dyni, suszone morele, śliwki czy siemię lniane to produkty, których dzieciom nie żałuję. Zwłaszcza pestki idealnie wpisują się w rolę chrupiącej przekąski, gdy dzieci szukają czegoś “na ząb” po szkole czy po zajęciach sportowych. Moje dzieci uwielbiają też orzechy ziemne oraz pistacje. Ostatnim hitem są u nas prażone orzechy włoskie i płatki migdałów – są przepyszne! Takie smakowite wzmacnianie odporności, to ja rozumiem 🙂
Agnieszka Piskała-Topczewska: W okresie częstej zapadalności na infekcje musimy uzupełniać niedobory cynku i selenu, które właśnie znajdziemy w pestkach dyni czy słonecznika. Podczas nauki dzieci mają potrzebę coś chrupać, podjadać, podgryzać… To naturalny mechanizm, który poprawia myślenie i koncentrację. Orzechy włoskie przypominają swoim kształtem mózg i właśnie na niego działają niezwykle korzystnie, a zawarte w nich kwasy tłuszczowe omega 3 dodatkowo mają korzystny wpływ na odporność.
Sposobów na wzmacnianie odporności jest wiele. Warto pamiętać, że oprócz diety nieodzownym elementem wzmacniającym organizm jest ruch i aktywność fizyczna, którą można realizować choćby przez wspólne spacery po lesie, krótkie wycieczki rowerowe czy wyjścia do parku. Nie pomijajmy tego aspektu w naszej codziennej bieganinie, bo ma on ogromne znaczenie. Ruch i odpowiednia dieta to duet nie do przecenienia! 🙂
Artykuł powstał we współpracy z marką Berroxin Immuno.
[FM_form id=”1″]